Czasami mam zdecydowanie za długi język.. Wszystko to przez jedną głupią konwersację..
On: To ja mu pomagam, ty nie musisz.
Ja: Ja też mu pomagam
On: Ciekawe jak :P
Ja: Nie chcesz wiedzieć jak mu pomagam... haha..
Jego dziwne spojrzenie z uśmiechem.
Ja: żartuje..
On: No ja myśle.
Ja: Ale próbował mnie kilka razy pocałować
On: Nie, nie próbował.
Ja: Nie wierzysz mi?
On: Znam go od zawsze, wiem, że nie próbował.
Ja: Okej.. wiesz lepiej :)
I jego strasznie dziwny wzrok..
On: Chcesz żebym był zazdrosny ?
Ja: Nie.
On: Nie możliwe, łżesz.
Ja: Okej.. jak chcesz :) kłamię
Po tych słowach zrobił się dziwny, patrzał na mnie jakby chciał mi czytać w myślach.
Prawda jest taka, że mówię prawdę. Po co miałabym go kłamać. Ale pluje sobię w twarz, że wogóle o tym wspomniałam. Nie chcę, żeby się kłócili przecież! Idiotka ze mnie.. tym bardziej nie chcę ich obu stracić, jeden jest dla mnie ważny.. bardzo ważny, a drugi jest świetnym przyjacielem.. Po co tak namieszałam? Sama nie wiem.. ale wiem, że M będzie dociekiwał teraz prawdy.. a jeśli R się nie przyzna.. to M straci do mnie szacunek.. wiem, że uwierzy mu nie mnie.. a R nie będzie ze mną gadał... Jeżeli jednak R się przyzna to M nie będzie z nim gadał, wkurzy się na niego, a R wkurzy się na mnie...
Jakże grecka tragedia wynika.
Szkoda tylko, że to ja jestem bohaterką tragiczną.
KURWA MAĆ, powinnam sobie uciąć ten długi jęzor...
Dlaczego mu to powiedziałam,?
Może chciałam być fer.. ale nie powinien zareagować tak impulsywnie, nawet nie jesteśmy razem.. mówi, że mnie lubi.. bardzo i ma do mnie uczucia.. ale ... sama nie wiem .
!!!!!!!!!! Zjebałam po całości !